Przystań
mieszkam przy stadionie
na który za dzieciaka przyjeżdżałem z małego miasteczka
żeby wziąć udział w zawodach
i było to sprawą prestiżową bez względu na wynik biegów
skoków
zwłaszcza najwyżej punktowanego skoku wzwyż
i tego w dal
jak widać
za daleko nie odskoczyłem
od starej piaskownicy morderczej zabawy
nie miałem trenera
tylko pana od wuefu
i pana rodzica w domu niewoli
poddającego
systematycznym karom swojego
zawodnika
jak widać
nie odskoczyłem zbyt daleko
teraz tu jestem po to
żeby ze spokojem przyglądać się
tamtym widmowym chwilom
oddzielony zielonymi wyspami
na których sadzałem palmy
palmy pamięci
palmy zwycięstwa
czasem odbijała
palma
i szedłem dalej
spójrz moja łódź już przycumowała
znów czeka
czekamy na sprzyjający wiatr
i dryf
poezji się już nie tworzy
wierszom zwyczajnie się nie przeszkadza
są jakie są
przypływają
żeby je poskromić
więc, wracając
jestem już na nowej
całkiem innej wyspie
która mnie żywi
i dała mi miłość
której pozwoliłem się oswoić
jak wiersz
leżymy obok siebie
w godzinie przedsnu
czytamy
abażurowe światło lampy
służy tylko
miarowemu przerzucaniu
następnych
stron
Eli Buczyński